Roboty trochę nabrały tempa, Zuza wcisnęła budowlańców we wszelkie możliwe terminy, efektem czego mamy już otynkowany dom 😉 Oczywiście było mi to trochę nie na rękę, bo miałem poprowadzić jeszcze kabel telefoniczny, sieciowy i może coś do głośników, ale niestety udało mi się tylko wyprowadzić przewody z gabinetu i kuchni do wiatrołapu, gdzie dzień po pierwszej obrzutce tynku montowałem jeszcze skrzynkę rozdzielającą. Grunt że coś mi się udało zrobić. Ekipa od tynków poradziła sobie całkiem szybko, chociaż nie obyło się bez niespodzianek. Dowiedzieliśmy się, że tynkarze liczą sobie od metrów bieżących, a więc wszystkie drzwi i okna wchodzą w ilość metrów. Najpierw ekipa popsuła mi puszkę, później ją zatynkowała. Panowie zapomnieli o tym że nie będzie w holu jednych drzwi, więc nie zrobili rogów, a na koniec wyszło nam 16 metrów kwadratowych więcej niż obliczyłem i do dziś nie wiem skąd one się wzięły ? Anyway, tynki są, schną i nasz dom zaczął przypominać dom 😉
Przy okazji wyrównałem wszystkie pagórki powstałe w wyniku kopania fundamentów pod garaż 🙂