Klamka zapadła – buduję wiatę
Prawie rok temu wymurowałem osiem filarów betonowych z obejmami do drewna i nim się zorientowałem zaczął kończyć się rok 2019. Szybki telefon to tartaku i zorientowałem się co mają dostępne od ręki. W moich wymiarach było wszystko poza krokwiami, więc te na projekcie musiałem trochę skorygować z wymiaru 8×16 na 7x14cm.
Pan w tartaku ładnie obliczył jakie długości wybrać, aby było jak najmniej odpadu, po czym zamówiłem drewno konstrukcyjne. Koszt 4500 PLN
Najdłuższa belka w transporcie miała 7m. Musiałem ją od razu pociąć na mniejsze kawałki, aby przenieść je z podjazdu i nie blokować drogi z garażu. W tym momencie podczas przenoszenia belek straciłem nadzieję, że uda mi się to zrobić samemu. Podobnie stwierdził teść i żona 😉 Pan w tartaku spytał czy na pewno chcę robić wiatę z belek 18x18cm bo wszyscy raczej robią z 14x14cm.
Po tygodniu poszukiwań ekipy udało mi się znaleźć najtańszą ofertę w granicach 4000 PLN. Zastanowiłem się nad tym i doszedłem do wniosku, że za tą kasę kupię rusztowanie, wyciągi, narzędzia i zrobię wszystko sam.
Mniejsze kawałki na miecze zacząłem od razu obrabiać według szablonu. Zaopatrzyłem się w wszelkiej maści kątomierze i miarki. Piłę tarczową kupiłem w promocji w Castoramie (MacAllister warta polecenia wytrzymała całą budowę i dalej działa). Kupiłem też piłę szablastą Stanleya bo ciężko jest ciąć 18cm belki kiedy głębokość cięcia tarczowej to 6,7cm.
Warto wspomnieć w tym miejscu o sposobie transportu tych belek. Każda z nich to co najmniej 120Kg, więc używałem starego wózka do przenoszenia ich na miejsce.
Reszta to praca z wszelkiej maści narzędziami które mogą ułatwić pracę. Urządzenie wielofunkcyjne Bosch to niezastąpiona rzecz przy trudno dostępnych miejscach. Tam gdzie nie wejdzie piła ręczna. Strug elektryczny też odpowiednio przyśpiesza prace.
Na początek łączenie wielkich 5-metrowych belek 18x18cm za pomocą zamka ukośnego. Wymierzenie i wzory tego zamka można znaleźć w internecie. U mnie ząbek jest trochę mniejszy ponieważ zależało mi na jak największej powierzchni łączenia. Na przykładzie poniżej widać że dwie belki musiałem połączyć dodatkowo 2m belką z dwoma zamkami ukośnymi. Dlaczego? Tak jest niestety w przypadku kiedy utnie się za dużo belki 😀
Koniec końców zamki pasują ślicznie, dodatkowo są klejone i śrubowane. Nieco gorzej wygląda sprawa samych belek które były nieco zwichrowane, przez co musiałem trochę popracować ze strugiem elektrycznym i wyrównać „banana” o prawie 2 cm w jednym punkcie.
Dalej już przyjemniej bo zacząłem wręby czołowe. Mówię przyjemniej choć pracy z tym mnóstwo. Miecze nieco zwichrowane a każdy centymetr nierówności widać gołym okiem. Praca z piłą japońską bardzo pomogła w dopasowywaniu do wrębów.
Chwilę później stały już pierwsze filary. Belkę 5-metrową wciągałem po rusztowaniu ze szczebelka na szczebelek co było wybitnie głupie, ale udało się. Kolejne belki wciągałem już tylko za pomocą wyciągarki.
Kiedy dodałem dwie belki łączące cztery filary, mogłem już wciągnąć na górę najwyżej położoną belkę i dokręcić miecze. Wszystko za pomocą wkrętów ciesielskich i wkrętarki udarowej z Lidla. Dzięki użyciu krótszego miecza ominąłem stare drzwiczki wyjściowe na poddasze budynku gospodarczego i mogłem zdemontować stare oświetlenie budynku.
Dalej poszedłem tym samym tropem i postawiłem kolejne belki na rusztowaniu. Plusem jest dobre wypozycjonowanie belek i stabilność konstrukcji przy dokręcaniu wkrętów i łączeniu. Niestety takie ułożenie ma swoje minusy i jest nim podkopywanie rusztowania, aby je wyjąć spod belek kiedy już kończymy pracę.
I ostatnia najwyższa belka. Na zdjęciu poniżej widać moje mierne połączenie wyciągarki za pomocą jakiegoś syntetycznego sznurka. Chociaż połączenie wydaje się słabe to nic nie spadło mi na głowę.
I chwila prawdy. Połączenie na zamek spasowane co do milimetra. W dużej mierze to zasługa mojego dalemierza laserowego Bosch. Doceniłem pracę tych zabawek które potrafią mierzyć do 20m przy dokładności dziesiętnych milimetra.
Przyszedł czas na krokwie i dokręcanie belek łącznikowych. Dodatkowo wzmocniłem krokwie za pomocą łączników krokwiowych LK. Pomogło mi to w przypadku tych zwichrowanych krokwi nieznacznie je naprostować.
Krokwie rozłożyłem co 80cm, natomiast trzy ostatnie w środku co 66cm. W ostatniej chwili zdecydowałem się na dołożenie trzech dodatkowych przez co wyszło 13 krokwi i nie mogły leżeć wszystkie w jednakowej odległości.
Na koniec delikatne równanie strugiem elektrycznym i przycięcie w jednej linii do sznurka murarskiego. Pół dnia zleciało na układaniu i mocowaniu deski okapowej, ale wyszło równiutko.
Można zacząć deskowanie. Kiedy domówiłem dodatkowe krowie od razu dokupiłem dodatkowe 0,5m3 desek szalunkowych. Jak się później okazało na około 50m2 dachu poszło 1,5m3 desek. Tu było trochę zabawy, bo deski szlifowałem lub heblowałem od spodu, aby wyglądały ładnie z dołu wiaty. W planie mam ich malowanie i lakierowanie.
Po 2 dniach dach wyglądał już zacnie. Pozostało już tylko przycięcie wystających desek. Niestety jak na złość zaskoczył mnie deszcz i to taki który okazał się padać przez ponad 20 godzin. Przemoczony od stóp do głowy nie dałem za wygraną i dokończyłem deskowanie. Z desek lało się sowicie,moja piła i strug przemokły razem z przedłużaczem, ale do zwarcia nie doszło 😉
Przyciąłem deski dokładnie 2 dnia świąt czyli 26 grudnia. Położyłem jeszcze tylko jakieś stare plandeki, aby nie zalać tego co leżało pod wiatą i nie nasączać desek wodą. Po deszczach wydawały się mocno obciążone przez wsiąkającą wodę.
Dwa dni później, kiedy deski trochę obeschły, przyszedł czas na obłożenie papą asfaltową i przybicie za pomocą papiaków. Jakby deszczu było mało, kiedy kończyłem układać papę zaczął padać śnieg. Na szczęście udało się w ostatniej chwili przymocować papę do desek, oraz dodatkowo ułożyć deski tak aby papa nie falowała i nie została poderwana przez wiatr.
Nikt w to nie wierzył. Nawet ja
I proszę, stoi.
Na koniec nie mogłem sobie odpuścić oświetlenia które skończyłem dokładnie 31 grudnia przed samym Sylwestrem. 5 lamp hermetycznych LED, puszka rozdzielcza i kontakt na ścianie. To zestaw który pomoże w kolejnych projektach. Pozdrawiam w Nowym Roku 2020.
Poza szlifowaniem i uzupełnieniem kilku szczelin, cały szkielet wiaty jest gotowy. Wstawiłem miecze poprzeczne i była to praca w zasadzie tylko z podżynarką i strugiem elektrycznym. Wstawiałem je trochę „na czuja”, ponieważ miecze i belki łącznikowe były nieco zwichrowane. Koniec końców dwa miecze miały nieco większe szczeliny od wschodniej strony, które uzupełniłem klejem i listewkami zaostrzonymi w kształt klina.
Dodałem jeszcze włącznik światła
Do pobrania projekt w obecnych wymiarach:
Świetny artykuł!