A wszystko zaczęło się od tego że kilka dni wcześniej rozszalała się burza i zrzuciła spory kawał blacho-dachówki z desek. Po burzy zerknąłem co dzieje się z moim drewnem konstrukcyjnym i deskami otóż okazało się że w niedokładnie przykrytym miejscu drewno zaczęło sobie gnić a pod spodem wesoło żerowały już ślimaki. Postanowiłem uszczelnić to co przetrwało i suszyć to czego potrzebowałem do budowy stołu.
Po kilku dniach pracy po pracy powstała taka oto konstrukcja:
Wszystkie elementy prawilnie połączone metodą pióro-wpust do tego wkręty i dodatkowe stalowe kątowniki do nóg dla większej stabilności. Całość miała być ciężka i w miarę nieruchoma podczas heblowania. W założeniu stół miał służyć do montażu imadeł szlifierek może krajzegi ? Najistotniejsza miała być jego długość i szerokość bo musiał się mieścić pomiędzy filarami w garażu i być mobilnym na wypadek cięcia w lecie jakichś długich elementów.
Nie było łatwo złapać poziom na kostce brukowej która jest zrobiona ze spadkiem, więc ułożyłem płytę okleinową co trochę pomogło poskładać szkielet.
Po kilku kolejnych godzinach pracy stół został oszlifowany a „blat” wyrównany do poziomu przy pomocy strugu elektrycznego i szlifierki oscylacyjnej. To chyba najbardziej upierdliwa część.
Na koniec zamontowałem jeszcze kółka aby poprawić mobilność. Stół jest dość ciężki i samemu nie jest lekko go przestawiać więc spełnia swoje założenia. W blacie posiada dwa otwory które są efektem wycięć na drewnie które pozostało mi po budowie, ale w założeniu będą służyć jako wsporniki do heblowanego drewna.
I tu chwilowo przygoda ze stołem się kończy. Na chwilę obecną stół ma już pierwszą warstwę lakieru i schnie. Następne w kolejności ma być imadło heblarskie do którego potrzeba jeszcze trochę części