Koszula do ślubu, proste zadanie ?

Koszula
Koszula

Mówi się, że koszulę ślubną powinna kupować Panu Młodemu Panna Młoda, powiem tak … powodzenia 🙂 Wybór koszuli nie jest łatwym zadaniem, jeśli macie swoiste wymagania co do samej koszuli rzecz jasna. Ja chciałem mieć koszulę z mankietami, guziki frontowe wewnątrz, nie daj Boże kieszeni z przodu, klasyczny kołnierz i uwaga … 100% bawełny. Proste prawda ? Otóż nie 🙂 Jest bardzo niewiele miejsc w których kupicie 100-tu procentowo bawełnianą koszulę do ślubu. Większość facetów nie zwraca na to uwagi, że w 90% przypadków koszule są mieszanką jakichś tekstyliów (uczulenia na Tajwan ?), ale nie każdy jest tak wydziergany na łapach jak ja 🙂 więc dla większości z nich problem nie istnieje. Mi jednak zależało na nieprześwitującej warstwie materiału, aby późniejsze zdjęcia nie skupiały się tylko na moich tribalach, ale na obrazie całościowym 🙂

Zacząłem, pełny nadziei, w pierwszym lepszym sklepie z ciuchami do ślubu, jaki efekt ? – Nie mamy 100 procentowo bawełnianych koszul, ponieważ są strasznie drogie i nikt nie chce ich kupować. Ceny zaczynają się w granicach 300 PLN, a dostanie Pan coś takiego tylko w firmie OLYMP . Mają swoje stoisko w Arkadii na Jana Pawła – nie dyskutując więc za długo, udałem się do Arkadii w Warszawie, aby dokonać dosyć istotnego zakupu, czyli swojej śnieżno białej koszuli. Dość szybko trafiłem do sklepu OLYMP, natychmiast znalazłem rozmiar spełniający wszystkie moje wygórowane wymagania, poza jednym … koszuli nie można przymierzyć ! Nie ma przymierzalni, koszule są zapakowane i strasznie drogie. Wyrażam więc swoje wielkie zażenowanie do obsługującej Pani – Przepraszam, ale muszę się poważnie zastanowić nad zakupem, ponieważ za prawie 400 PLN nie wiem co kupuję i jak to będzie na mnie wyglądać – na co, jak gdyby nigdy nic, Pani odpowiedziała – Rozumiem – obróciłem się i wyszedłem zażenowany.

Można powiedzieć, że nie zastanawiałem się zbyt długo nad OLYMP-em, bo tuż po wyjściu ze sklepu przed oczami wyrosła mi Wólczanka, stwierdziłem więc, że czas chyba zobaczyć inne opcje. Wszedłem do Wólczanki. Bez najmniejszego problemu przymierzyłem koszulę, nikt nie robił żadnych fochów. Koszula leżała na mnie idealnie, jedynym mankamentem koszuli były tylko zapinane od zewnątrz guziki, więc znów ciężko było mi się zdecydować i powiedziałem ekspedientce, że się zastanowię. Po wyjściu z Wólczanki, trafiłem jeszcze do innych sklepów : DIGEL, Royal Collection, etc. Zrobiłem maraton po całej konfekcji Arkadii i wróciłem z niczym do Wólczanki. Stwierdziłem, że moich guzików i tak przecież nie będzie widać pod kamizelką, więc mogę z tym żyć. I kupiłem, ( 280 PLN ) strasznie droga koszula, aż dziś mi się serce kraje, jednak nie był to jeszcze koniec niespodzianek …

Przymierzyłem koszulę Wólczanki ponownie w domu, leżała doskonale, byłem bardzo zadowolony z materiału, a po założeniu spinek do mankietów poczułem za co zapłaciłem. Następnie przymierzyłem marynarkę … i tu lekkie zdziwienie. Porada Pana młodego : należy zawsze z sobą nosić centymetr i znać : długości, obwody i inne wymiary części garderoby. Dlaczego ? Otóż, obwód rękawa w połączeniu ze spinkami do mankietów okazał się być w moim przypadku większy od obwodu rękawa garnituru, a chyba nie ma nic bardziej wkurzającego od harmonijki zwijającej się na łokciach, bo przecież rękaw garnituru zamiast opadać swobodnie na dłonie, zatrzymuje się na mankiecie … grrr ! Mi nie pomogło nawet zapięcie mankietów w inny sposób. Dwa centymetry mniej w obwodzie rękawa koszuli i byłbym zadowolony, ale niestety …

Kilka dni później znów pojawiłem się w Arkadii, ale tym razem trochę się wycwaniłem. Jakimś cudem znalazłem koszule OLYMP-u w sklepie Royal Collection, zapakowane ale … od czego są przymierzalnie 🙂 No więc czmychnąłem szybko do przymierzalni z koszulą której nie mogłem rozpakować w OLYMP-ie i rozpakowałem ją w Royalu. Trzeba sobie jakoś w życiu radzić, prawda ? Byłem bardzo zadowolony z rozmiaru, czego niestety nie mogłem powiedzieć o przezroczystości. Zdecydowanie widać było wszystkie moje dziary pod rękawami, więc moja początkowa euforia szybko minęła. Zapakowałem koszulę z powrotem … a przynajmniej spróbowałem zapakować 😀 bo zostało mi jeszcze kilka szpilek, które wyciągnąłem z koszuli otwierając ją. Następnie udałem się do ostatniego miejsca w którym były jeszcze koszule spełniające ( przynajmniej częściowo ) moje wymagania, czyli DIGEL.

W Digelu koszule nie były wcale tańsze od tych w OLYMP-ie i również nie można było ich przymierzać, ale … Digel jako jeden z nielicznych sklepów miał możliwość przymiarki jedynego rozpakowanego egzemplarza w przymierzalni. Co prawda mierzyło ją już chyba stu facetów, więc capiła niemiłosiernie, ale za to nie straciłem nadziei na dobry zakup. I co się okazało ? Założyłem koszulę, sprawdziłem przezroczystość, zmierzyłem rękawy i miałem dokładnie 15 sekund na decyzję … koleś, który wszedł po mnie do sklepu poprosił o mój rozmiar, a ten który właśnie mierzyłem był ostatni ! Nie zawahałem się ani chwili, to był najszybszy i najbardziej trafny zakup tego dnia. Miałem już swoją koszulę, ale to wciąż nie był koniec moich niespodzianek …

Koszula była zapakowana w papierową torbę (po prostu kocham ekologię), postawiłem ją na chwilę na ziemi … gdzie oczywiście wcześniej jakiś cymbał rozlał swoje piwo ! Gratulacje Grzesiu ! Plama na rękawie !

Następnego dnia wylądowałem jeszcze w pralni i to była ( na szczęście ) już ostatnia przygoda z koszulą przed ślubem 🙂 Koszula dotrwała jakoś bezpiecznie w szafie do sierpnia i spełniła swoje najważniejsze zadanie w życiu.

Garnitur, koszmar zakupów

Wbrew pozorom facet nie ma lekko szukając sobie rzeczy do ślubu. Zacząłem, jak pewnie większość osób, od przeczesania Google w poszukiwaniu garnituru … była to chyba największa pomyłka jaką popełniłem. Na początku trafiłem do firmy „New Men” ( http://www.newmen.eu ), gdzie oczywiście znalazłem swój wspaniały garnitur … oczywiście tylko na zdjęciu. Byłem przygotowany na zakup, wystarczyło tylko znaleźć odpowiedni rozmiar i mieć to schematycznie z głowy, niestety nie jest to tak proste jakby mogło się wydawać. Trafiłem do sklepu New Men ( na Jana Pawła w Warszawie ), a pierwsze co przykuło moją uwagę to totalna olewka klientów. Kolejna rzeczą która przykuła moją uwagę, była kolekcja ekspozycyjna, która po bliższym zbadaniu okazała się delikatnie mówiąc, słaba. Nieśmiało spytałem więc o dwa interesujące mnie modele, na co pani wskazała właśnie na model z ekspozycji i jakiś model obok, również z ekspozycji. Na odpowiedź tej pani się skrzywiłem, bo oczywiście mistrzowskie opanowanie Photoshopa pozwoliło designerom na umieszczenie o niebo lepszych fotek na stronie internetowej niż sam produkt w rzeczywistości. Pani widząc moje zażenowanie poleciła mi przyjść w jakiejś rozsądniejszej porze, ponieważ trafiłem do sklepu tuż przed zamknięciem. Postanowiłem wpaść następnego dnia i coś w końcu przymierzyć.

Następnego dnia przymierzyłem w sumie dwie marynarki, które poleciła mi sprzedawczyni. Wspominałem już o totalnej olewce klienta ? Tego dnia było podobnie. Po przymiarce tych dwóch marynarek stwierdziłem że mi się podobają i chciałbym spisać modele ( plus odcienie i rozmiary ) na inny dzień, ponieważ chciałbym przyjść z drugą osobą i usłyszeć jakąś obiektywną opinię, a nie tylko – Bardzo ładnie, bardzo dobrze – następnego dnia udało mi się namówić przyszłą małżonkę na wyskok do New Men-a. I to jest jedna z bardziej istotnych rzeczy jeśli chodzi o kupowanie czegokolwiek co powinno dobrze na człowieku leżeć – Zawsze potrzebujemy opinii drugiej osoby –  która w tym przypadku brzmiała bardziej obiektywnie od sprzedawczyni, czyli – Misiek ! Jak ty wyglądasz ?! – co utwierdziło mnie w przekonaniu, że kreacje, które wybrałem i które mi zachwalano są do dupy. Kiedy przyszła małżonka zobaczyła jak personel nas olewa, powiedziała krótko – Misiek, idziemy stąd ! – na co spytałem jeszcze – Może powiemy chociaż do widzenia ? – A po co ? Ktoś wogóle widzi, że wychodzimy ? – no i miała rację, obsługa obsikała nas równo 🙂

Wróciłem do tego salonu jeszcze jeden raz, szukając innym razem koszuli, ale kiedy do przymiarki zaoferowali mi jakieś przepocone ścierwo ( bo przecież nie otwierają zapakowanych koszul ), moja noga więcej tam nie postała.

Jakiś czas później, rozmawiałem ze znajomym ( Serafem ) o ciężkim wyborze garnituru. Wykazał się fachową poradą ponieważ brał ślub przede mną i swoje już chłop przeżył. Skomentował to krótko – Żadne tam wynalazki, żadne Hugo Bossy, zwykłe centrum handlowe i od razu znajdziesz coś dla siebie … – brzmi słabo, ale nazajutrz wybrałem się do Złotych Tarasów, wierzcie lub nie, ale polazłem do Hugo Bossa w nadziei na cud, przymierzyłem garnitur i co ? … był świetny … doskonały materiał, świetnie taliowana marynarka, nie przeraziła mnie nawet cena ( 2500 tys.), szkoda tylko że nogawki były zwężane do kostek. Zdaję sobie sprawę, że modele świetnie wyglądają w takich spodniach, ale ja wyglądałem w nich jak Kermit żaba. Podziękowałem i poszedłem dalej.

Sunset suits
Sunset suits

Ostatnim miejscem do którego trafiłem był salon „Sunset Suits” ( http://www.sunsetsuits.pl ) . Kolekcja którą oglądałem na ekspozycji nie była jakaś wyjątkowo wspaniała, ale za to obsługa była na naprawdę przyzwoitym poziomie. Tak naprawdę do samej przymiarki namówiła mnie przyszła żona. I co się okazało ? Okazało się, że pierwszy garnitur jaki przymierzyłem pasował po prostu idealnie, no może poza moim brzuchem, którego po raz pierwszy zauważyłem w takich rozmiarach na żywo 😀 utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że czas zacząć się odchudzać. Wracając do tematu, stanąłem przed lustrem, żona obejrzała mnie z tyłu i z przodu, przez chwilę zapanowała cisza i to było właśnie to … znalazłem swój garnitur, do tego w sklepie, o którym pierwszy raz słyszałem. Zostawiłem jednak swój garnitur w celem poszerzenia pasa o 2 centymetry 😛 po czym wróciliśmy zadowoleni do domu ( ja ponieważ znalazłem garnitur, a żona ponieważ zwiedziła ze mną wszystkie sklepy z garniturami w Złotych Tarasach i Arkadii 🙂 ). Tak oto, za naprawdę niewielką kasę ( w promocji marynarka plus spodnie wyniosły mnie 750 PLN ), kupiłem swój garnitur do ślubu.