Kostka brukowa, palisady, obrzeża, krawężniki – samemu

Stanęła już wiata, czas więc ułożyć pod nią kostkę brukową.
Niestety okazuje się, że dostępność kostki o grubości 8cm w kolorze brązowym może być nie lada wyzwaniem. Trafiłem na czasy kiedy obecne trendy ograniczają kolory kostki do trzech:
szary, czerwony i grafit.
Tracę przez to nadzieję na dostępność kostki w kolorach które posiadam (brąz i żółty),

Na początek zrobiłem wstępny projekt. Rozrysowałem co chcę zmienić i co poprawić.
Poza samą kostką postanowiłem też zrobić taras i schody wejściowe (obecne płytki po 5 latach zaczęły się wykruszać i odpadać). Dodatkowo chciałem też wkopać wszystkie odpływy i odprowadzić deszczówkę poza schody (do tej pory na ziemi leżały rynny).

Na początek korytowanie.
To chyba najcięższa praca, bo kopałem do momentu kiedy nie trafiłem na rodzimy piasek.
Wszelkie korzenie, humus, oraz śmieci z budowy zalegające pod ziemią, wylądowały na całej działce wyrównując wszelkie dołki. W sumie wyszło kilkaset taczek ziemi.
Plus tej zabawy był taki że posadziłem nową trawkę.

Podjazd
Opaska wokół domu
Korytowanie wiaty – stan 30%

Niestety nie mam fotek finalnego koryta, ale uwierzcie mi, że miejscami dochodziło do 60 cm głębokości.
Korzenie porosły wszystko co się dało, a budowlańcy zazwyczaj zakopywali swoje śmieci, więc miałem co odkopywać.

Po kilku tygodniach wywożenia ziemi z korytowania, przyszedł czas na mieszankę na podbudowę.
Zamówiłem wstępnie wywrotkę 13 ton (Firma http://kamea.waw.pl/, później napiszę o plusach i minusach tej firmy) całkiem fajnej mieszanki (Grys, kliniec, tłuczeń, żwir, koszt 850 PLN ) idealnej na podbudowę.
Rozprowadza się szybko, ubija gładko, po dwóch warstwach można już po niej jeździć bez obaw.

W sumie wyszło 46 ton podbudowy. Cztery wywrotki, czyli w sumie około 3200 PLN.
Generalnie koszty byłyby mniejsze, ale każdy transport to 150 PLN a było ich 4.

Całość należało oczywiście ubić / zagęścić.
Koszt wynajęcia zagęszczarki to 100-150 PLN / dzień. Dlatego też postanowiłem kupić własną zagęszczarkę i używać do woli (moje potrzeby spełniał ten model https://www.castorama.pl/zageszczarka-k-zg120-id-1102840.html w cenie 2100 PLN ). Podsumowując użycie, zagęszczarka zwróciła mi się już dwukrotnie.
Do kosztów zagęszczarki doszła jeszcze guma (do ubijania kostki) czyli około 120 PLN.

Kostka
Czas zamówić kostkę i obrzeża.
Na początek materiał na chodniki, taras i schody. Około 60m2 + krawężniki (Koszt 6 100 PLN).
Zamawiałem w firmie https://brukland-kostka.pl/

Jeszcze słowo komentarza co do jakości obrzeży jakie do nas trafiły.
W sumie 4 obrzeża pęknięte, z czego jedno z wadami produkcyjnymi.
Na szczęście wszystkie poszły do przycinki, więc nie było tragedii.

Jakość wykonania – POLBRUK
Jakość produkcji – POLBRUK

Stare płytki.
Następne w kolejności było rozprawienie się z płytkami na tarasie.
Jeśli macie dzieci proponuję z nich skorzystać. Rozładują energię i zrobią coś pożytecznego.

Daj dziecku młotek.

Obrzeża
Po takiej pomocy można już było zająć się obrzeżami.
Tych obrzeży, palisad i tym podobnych jest na szczęście do wyboru i koloru.
Z dostępnością również nie ma wielkiego problemu.
Musiałem domówić około 20 sztuk w cenie 10-12 PLN/szt.
Korzystałem z 3 firm w pobliżu aby uzupełniać zapasy obrzeży ( https://brukland-kostka.pl/ http://www.kostrabaupolska.pl/ http://goldbruk.waw.pl/ )

Kucie i obsadzanie
Jak widać musiałem wykuć i przekopać kanał pod rurę odpływową.
Dokładnie dwa takie kanały, w tarasie i schodach.
Zajęło to w zasadzie pół dnia z pomocą kątówki, młota i dłuta.
W takich chwilach żałowałem, że nie mam młotowiertarki.

W międzyczasie zacząłem obsadzać też krawężniki pod wiatą.
Na swoje nieszczęście wymyśliłem sobie krawężniki najazdowe kończące kostkę od strony południowej (na wypadek gdyby ktoś postanowił zjechać autem z kostki na trawę i aby nie połamał zwykłych obrzeży).
Taki krawężnik waży około 90 Kg, a podniesienie go to nie lada wyczyn, więc raczej korzystałem z przestawienia go ruchami wahadłowymi. Następnie układałem na deseczkach i opuszczałem do koryta ubijając własnym ciężarem.

Taras i chodnik
Chwilę później taras i chodnik od strony wschodniej były już gotowe.
Dokładnie 4 miesiące później 🙂
Nie uniknąłem kilku błędów, których jako początkujący brukarz powinienem się wystrzegać.
W kolejnych realizacjach wiedziałem już, że poziomica nie jest najważniejsza, a jeśli już z niej korzystam to najlepiej z kilku. Wiedziałem również, że obrzeża NIE zawsze są równe i czasem lepiej użyć innego zamiast szlifować, bo mogą pojawiać się odstępstwa od wymiarów przewidziane w dokumentacji.

Schody
Kilka tygodni później mieliśmy już gotowe schody i chodniki.
Skuwanie starych płytek, ubijanie gruzu i mierzenie co do milimetra trwało wieczność.
Później było już łatwiej. Kilka docinek palisady, pilnowania aby psy i dzieci nie naruszyły zaprawy i nie zerwały sznurków z wymiarami, a następnie samo osadzanie palisad.
Wszystko to w słońcu, deszczu i burzach na zmianę.
Kostka Granito Latte 6cm POLBRUK.
A oto efekty:

Chodnik południowy
Z pozostałej starej kostki ułożyłem wspólnie z nową brązy jesieni 😉
Liczę na to że za jakiś czas przebarwienia wyrównają się delikatnie i moja przeplatanka będzie delikatnym smaczkiem a nie szachownicą.

Żwir, piach i cement
Niestety nie zdążyłem zrobić fotek, ale tu nastał moment w którym należało zamówić piach, cement i żwir.
Tu niestety nie popisała się http://kamea.waw.pl/ bo dostałem piach w promocyjnej cenie 450 PLN za wywrotkę, lecz niestety nie był to piach płukany i skończyło się na tym, że musiałem zrobić sito i zmarnować kilka dni na przesiewanie z korzeni, liści, oraz większych kawałków kamieni.
Kiedy skończyłem robić tego marnego piasku podbudowę pod chodnik, zamówiłem normalną wywrotkę piachu płukanego w cenie 520 PLN wywrotka z firmy http://www.budamrek.pl/ (warto zapłacić te 70 PLN więcej za sortowany wiślak).

Następnie zamówiłem 12 ton żwiru 2-16mm w cenie 1080 PLN, na podsypkę według niemieckich standardów. Po zmieszaniu warstwy żwiru i piasku wyszła stabilna, choć delikatnie elastyczna podsypka pod kostkę. Niemcy stosują drobny gres, bez żadnych dodatków, ja postanowiłem trochę tę mieszankę doprawić.

W pierwszym założeniu miał być piach z cementem (ze względu na mrówki i to co zrobiły ze starą podsypką), ale stwierdziłem że nie będę w stanie tak podzielić prac aby jednocześnie – ręcznie mieszać piach z cementem w taczce, układać kostkę i liczyć na to że nie spadnie deszcz i nie zwiąże mi podsypki.
Jak się później okazało był to bardzo dobry pomysł (Dzięki temu mogłem jeszcze wyrównać kostkę kilka dni po ułożeniu), a deszcz sobie padał i układał piach w szczelinach.

A poniżej efekty prac mrówek pod starą kosteczką położoną na piasku.

Mrowisko pod kostką brukową

Via Trio Kasztan 8cm
W końcu po blisko 2 tygodniach pracy i zmarnowanym urlopie udało się skończyć podjazd i teren pod wiatą. Niestety nie udało mi się znaleźć na rynku brązowego Nostalitu 8cm i musiałem wykorzystać jedyny dostępny od ręki kolor i firmę. Wybór padł na LIBET Via Trio Kasztan 8cm. Od razu napiszę że nie jestem fanem ani tej firmy, ani tej kostki. To już drugi produkt który kupiłem i drugi co do którego mam wielkie zastrzeżenia jakościowe. Koszt zakupu 130m2 tej kostki to 8 240 PLN (palety miałem na szczęście zwrotne, bo kaucja za jedną to 34 PLN) w sumie 17 palet. Na 17 palet około 10 sztuk kostki było pękniętych na wstępie. Na początku myślałem że to wina transportu, ale po bliższej analizie to po prostu wada produkcyjna. Niestety potwierdza się znana prawda, że im większa kostka tym łatwiej pęka. 4 sztuki pękły przy samym ubijaniu i zawsze pękały najdłuższe. Na koniec okazało się że zamówiłem 2 palety za dużo, a przycinki nie było aż tak wiele (około 60 kostek). Niestety firma Brukland odmówiła zwrotu pozostałej kostki LIBET. Co potwierdza tylko moją teorię o słabej jakości tej marki.

Jedyny plus to wygląd, więc Agnieszce oczywiście się bardzo podoba. A oto efekty:

Podsumowanie tej całej przygody to kilka miesięcy pracy po godzinach (zacząłem gdzieś w okolicach marca 2020, skończyłem 31 sierpnia 2020), zrzuciłem kilka kilogramów, opaliłem się, no i przede wszystkim spędziłem wiele czasu pod wiatą bez względu na deszcz. Myślę że dzieci docenią moją pracę kiedy będzie można zrobić urodziny pod chmurką.

Kosztowo nie jest lekko.
W podsumowaniu wyszło za sam materiał około 26 000 PLN.
Myślę, że gdyby to robili fachowcy, koszt wzrósłby do 40 tysięcy. Tak więc trochę zaoszczędziłem.
Na koniec czas na ucztowanie:

Update:
Z resztek starej kostki powstała jeszcze taka skromna produkcja obrzeża na ognisko.
Zaznaczyłem jedynie północ i południe, na wypadek gdybyśmy się jakimś cudem przebiegunowali.

Ściski stolarskie samemu

Ostatnio postanowiłem wykorzystać końcówkę grubych kantówek i kontrłat pozostałych po pracach dekarskich i w ciągu 2 weekendów skleiłem blat, nóżki oraz cały stół do garażu.
Nie sądziłem że praca z moimi kiepskiej jakości i rozmiaru ściskami stolarskimi będzie tak męcząca i nieprecyzyjna. Dodatkowo kilka z nich odmówiło posłuszeństwa albo zwyczajnie się wygięła(!).
Podczas strugania strugiem elektrycznym, ostrze zaklinowało się w wale i unieruchomiło strug przez co musiałem rozkładać go na czynniki pierwsze. Chociaż koniec końców udało mi się stół poskładać to niespodziankom nie było końca.

Stół garażowy, ścianka z narzędziami
Stół garażowy, ścianka z narzędziami

Po tych doświadczeniach postanowiłem wyprodukować porządne ściski stolarskie i zacząłem szukać podobnych na youtube. Dość szybko trafiłem na video pewnego Rosjanina od którego ściągnąłem rozwiązanie.
Potrzebowałem dokładnie czegoś tak prostego co dodatkowo mógłbym zmodyfikować do swoich potrzeb.


Po około 4 weekendach wojowania ze spawarką, szlifierką kątową, i wiertłami do metalu powstały ściski stolarskie które w założeniu mają spełniać trzy zadania:
1. Ściskać klejone drewno
2. Trzymać drewno do późniejszej obróbki
3. Być mocowane do ściany

Aby to osiągnąć potrzeba było skonstruować mocowania ścisków do ściany z odpowiednim dystansem oraz dospawać wsporniki dla drewna konstrukcyjnego.
Całość poza mocowaniem do ściany wspierana jest także stopkami opartymi na samej podłodze aby dodatkowo zmniejszyć obciążenia samych ścisków.
Dociski są na śrubach 12mm zakończone (uwaga) starymi drucianymi szczotkami do szlifierki kątowej. Są idealne nie trzeba kombinować z podkładkami na śrubach, po prostu nakładamy szczotkę na śrubę, spawamy nakrętkę i gotowe
Na chwilę obecną nie mam jeszcze ścisków pośrednich które mają zadanie dociskać klejone drewno aby się nie wyginało ale to już kolejne weekendy.

Ściski stolarskie mocowane do ściany
Ściski stolarskie mocowane do ściany
Ściski stolarskie wsporniki
Ściski stolarskie wsporniki
Prasa stolarska ścienna
Prasa stolarska ścienna

Będę aktualizować na bieżąco postępy w klejeniu.

Stół do pilarki ręcznej samemu

Pozazdrościłem kilku youtuberom-stolarzom którzy zalewają internet swoimi konstrukcjami „stołów do cięcia drewna” wykonanymi samodzielnie i postanowiłem sobie taki sprawić. Przez chwilę chciałem nawet coś takiego kupić ale poniżej 1000 PLN nie ma nawet czego szukać.
Mam drewno, pilarkę, trochę narzędzi i chęci. Powinno pójść gładko.

Kiedy już postanowiłem że buduję stół, od razu zrobiłem porządek i przygotowałem sobie kącik na narzędzia. Okazało się paradoksalnie że najlepsze i co dziwne najtańsze rozwiązania znalazłem w IKEI. Najtańsze tablice perforowane w marketach to jakieś 80 PLN podczas gdy w Ikei w tym wymiarze 59 PLN. Co prawda to nie blacha ale wizualnie to jak porównywanie murowanego garażu i blaszaka. Zmontowałem sobie szybciutko zestaw i w ciągu dnia miałem swój własne kącik garażowy, na który czekałem 10 lat 😉 a to jeszcze nie koniec.

Tablica narzędziowa SKADIS
Tablica narzędziowa SKADIS

Później było już górki. W leroyu kupiłem sobie dwie półki sosnowe 40×80 i w jednej wyfrezowałem na głębokości 2mm kształt perforowanych płytek stalowych które miały być bazą do śrub mocujących pilarkę. Dlaczego w ten sposób ? Na wypadek gdybym kiedyś musiał wymienić pilarkę bo się na przykład popsuje. Wtedy to odkręciłbym starą i zamocował nową 😉 Poza tym zaokrągliłem rogi dla lepszego efektu.

Stół do pilarki Black & Decker
Stół do pilarki Black & Decker

Następnie przyłożyłem pilarkę do spodu blatu i wyciąłem otwór pod kątem 90 i 45 stopni. Dzięki temu mogłem nawiercić otwory w prowadnicy pilarki i z drugiej strony przykręcić śrubami. Blachę wcześniej fazowałem, tak więc śruby schowały się poniżej poziomu blatu. Otwór przez który widać piłę dodatkowo frezowałem dla lepszego wyglądu a blat i blachę nawoskowałem aby drewno przyjemnie się przesuwało do cięcia. Rogi stołu frezowałem aby nie zawadzać o ostre krawędzie.


Pilarka ręczna zamocowana do stołu
Pilarka ręczna zamocowana do stołu
Pilarka ręczna zamocowana do stołu
Pilarka ręczna zamocowana do stołu
Stół do drewna z pilarki ręcznej
Stół do drewna z pilarki ręcznej

Aktualnie stół ma już nogi, ścianki boczne i prowadnice boczne. Następna w kolejności będzie prowadnica z podziałką i jakiś wyłącznik z rozdzielaczem.

Stół do drewna z pilarki ręcznej
Stół do drewna z pilarki ręcznej
Stół do drewna z pilarki ręcznej
Stół do drewna z pilarki ręcznej

Garażowy stół heblarski

A wszystko zaczęło się od tego że kilka dni wcześniej rozszalała się burza i zrzuciła spory kawał blacho-dachówki z desek. Po burzy zerknąłem co dzieje się z moim drewnem konstrukcyjnym i deskami otóż okazało się że w niedokładnie przykrytym miejscu drewno zaczęło sobie gnić a pod spodem wesoło żerowały już ślimaki. Postanowiłem uszczelnić to co przetrwało i suszyć to czego potrzebowałem do budowy stołu.
Po kilku dniach pracy po pracy powstała taka oto konstrukcja:

Własny stół garażowy
Własny stół garażowy

Wszystkie elementy prawilnie połączone metodą pióro-wpust do tego wkręty i dodatkowe stalowe kątowniki do nóg dla większej stabilności. Całość miała być ciężka i w miarę nieruchoma podczas heblowania. W założeniu stół miał służyć do montażu imadeł szlifierek może krajzegi ? Najistotniejsza miała być jego długość i szerokość bo musiał się mieścić pomiędzy filarami w garażu i być mobilnym na wypadek cięcia w lecie jakichś długich elementów.

Pomocnik stolarza
Pomocnik stolarza

Nie było łatwo złapać poziom na kostce brukowej która jest zrobiona ze spadkiem, więc ułożyłem płytę okleinową co trochę pomogło poskładać szkielet.


Oszlifowany stół garażowy
Oszlifowany stół garażowy

Po kilku kolejnych godzinach pracy stół został oszlifowany a „blat” wyrównany do poziomu przy pomocy strugu elektrycznego i szlifierki oscylacyjnej. To chyba najbardziej upierdliwa część.


Stół garażowy po pokryciu lazurem
Stół garażowy po pokryciu lazurem
Stół garażowy po pokryciu lazurem
Stół garażowy po pokryciu lazurem
Stół heblarski
Stół heblarski

Na koniec zamontowałem jeszcze kółka aby poprawić mobilność. Stół jest dość ciężki i samemu nie jest lekko go przestawiać więc spełnia swoje założenia. W blacie posiada dwa otwory które są efektem wycięć na drewnie które pozostało mi po budowie, ale w założeniu będą służyć jako wsporniki do heblowanego drewna.
I tu chwilowo przygoda ze stołem się kończy. Na chwilę obecną stół ma już pierwszą warstwę lakieru i schnie. Następne w kolejności ma być imadło heblarskie do którego potrzeba jeszcze trochę części


Domek dla dzieci – samemu

Jeśli wasza pociecha zobaczy u innego szkraba domek dla dzieci, to w zasadzie możecie być pewni że niebawem podobny domek będzie musiał pojawić się u Was.
To jedna z rzeczy pewnych. Warto więc pomyśleć o tym, czy kupić jakieś tanie badziewie za 600-800zł, czy postawić samemu coś co posłuży także nastolatkom za kilka czy kilkanaście lat? Ja uznałem że fajnie będzie zainwestować trochę grosza i zrobić coś co nawet będzie służyło rodzicom 😉

Przejrzałem trochę internet, dowiedziałem się kilku rzeczy na temat budowania więźby dachowej i obciążeń konstrukcyjnych no i niewiele myśląc bez żadnego projektu pojechałem do Leroy Merlin kupiłem trochę drewna, cement, wsporniki i zacząłem kopać dołki pod słupki. Od tego zacząłem.
Pomyślałem że konstrukcja i tak nie wymaga jakiegoś wielkiego pomysłu więc przyjąłem jedynie ogólny wymiar 160×200 i postawiłem szkielet domku.

Podstawa i fundamenty
Podstawa i fundamenty

Następnie czekała mnie najgorsza część czyli więźba. Bałem się tego strasznie jak to wypozycjonować ale na szczęście nie była to ciężka konstrukcja i dzięki kilku ściskom pojawiły się krokwie.

Więźba dachowa początki
Więźba dachowa początki
Krokwie początki
Krokwie początki

Kiedy do krokwi doszły jętki przyszedł czas na deskowanie.
Idąc po najmniejszej i najtańszej linii oporu wykorzystałem w tym celu boazerię. Dzięki układowi pióro – wpust konstrukcja ścianek i dachu zyskała lepszą izolację i lepszą stabilność przy bardzo niskim nakładzie kosztów. Poza tym mało istotna była w tym momencie jakość samego drewna, które de facto jakościowo był tragiczne. Połamane pióra, sęki dziury jak w serze. No ale na potrzeby deskowania nadały się idealnie – lekkie tanie i w miarę równe.

Deskowanie boazerią
Deskowanie boazerią

Kiedy powstały parapety było już co opijać więc Zuza zaopatrzyła się w Martini i dokonaliśmy pierwszej inspekcji budowlanej 😉

Parapetówka w domku dla dzieci
Parapetówka w domku dla dzieci

Tato gdzie są okna i drzwi? Takie pytanie od 4-latka może zaskoczyć, no ale w zasadzie ma rację.
Przejrzałem markety budowlane i drzwiczki ażurowe do łazienek ;P tanie gotowe i prawie pod wymiar. Długo nie trzeba było mnie namawiać. Kupiłem, dokręciłem kilka zawiasów i śmigają 😉

Ażurowe drzwi do domku dla dzieci
Ażurowe drzwi do domku dla dzieci

No i generalnie można powiedzieć że podstawowe elementy już są. No ale coś mi nie pasowało w samym kolorze. Nagle domek stał się smutny i ciemny dlatego też postanowiłem trochę powalczyć z dębowym lazurem. Zdarłem szlifierką starą farbę ale na tyle niedokładnie aby zrobić coś w rodzaju „krowich łat”. Następnie nałożyłem dwie warstwy lazura średniego dębu. Od tej pory domek nazywa się „Krówka mówka odcień Safari”. Nie do podrobienia ;D

Domek dla dzieci - Kolor Safari
Domek dla dzieci – Kolor Safari

Kolejny etap to pokrywanie dachu gontem. Przyznam że trochę się bałem wchodzić na dach i przybijać tackerem gont ale dach wytrzymał razem ze mną (86kg) + gont (90kg) co oznacza tylko tyle że nie straszne nam już deszczowe wieczory z Martini. Później doszły jeszcze obicia narożne, które będą kontrastować z jasnymi ściankami i schodki z mini tarasem. Planuję jeszcze zdobienia i być może jakieś płaskorzeźby czy ornamenty, zobaczmy czy starczy chęci i zapału 🙂

Rodzinka na schodkach
Rodzinka na schodkach
Domek pokryty gontem
Domek pokryty gontem

Dzikie zwierzęta na wsi

Tym razem temat na luzie, czyli jakie zwierzaki odwiedzają nasze pielesze?
Okazuje się że jest ich całkiem sporo. Poza kotami, gołębiami, szpakami, wróblami, dzięciołem, kuropatwami, wronami i gawronami …
Mamy jeszcze takich gości :

Tradycyjnie wiewiórka poszukująca jakichś wróblich jajek.

Wiewiórka
Wiewiórka

Kuna. Szkodnik który szuka również jajek po drzewach, ale okazyjnie zagląda do psiej miski.

Kuna
Kuna

Jeżyk. Nocny szuracz i poszukwiacz jabłek w ogrodach. Nie przyjmuje jabłek od obcych.

Jeż
Jeż
Jeż
Jeż

A na koniec bociek, który odwiedził sąsiadów, więc szykuje im się trzecie dziecko 😉

Bocian
Bocian

Czekamy na sarenki, łosie, dziki 😉
Wiemy że są nieopodal, na śniegu zostają ślady.

Maskownica rur – samemu

3 lata czekały i się doczekały 😉
Nasze kochane rureczki z licznikiem i rzeźba hydrauliczna doczekały się maskownicy według własnego projektu.
Szukałem po sieci jakichś rozwiązań, ale generalnie poza jakimiś wycinankami na kaloryfery niewiele znalazłem. Chodziło mi o konkretne zastosowanie, czyli maskowanie, ale z dostępem do licznika i zaworów, przewiewne, ponieważ rury w lecie potrafią się „oszronić”. Ponieważ zostało mi trochę kontrłat z dachu, postanowiłem to wykorzystać do swojej maskownicy. I takim oto sposobem powstało to:


Maskownica rur
Maskownica rur

Zaślepka rur
Zaślepka rur


Dwie listwy są zdejmowane. Wiszą na kołkach w kształcie litery L, zapewniając dostęp do zaworów.
Konstrukcja jeszcze będzie lakierowana i przytwierdzona do ściany.
Całość jest wypoziomowana i stoi samoistnie, ale z powodu dzieciaków które z pewnością kiedyś wpadną na pomysł aby się wspinać po szczebelkach, będzie w jakiś sprytny sposób przymocowana z możliwością szybkiego zdjęcia.


I pomyśleć, że wszystko na początku wyglądało tak jak na tym zdjęciu:

Rury niezamaskowane
Rury niezamaskowane

Gres na schodach wejściowych – samemu

Przyszedł taki czas że schody wejściowe ganku zaczęły przypominać Polskie drogi i nabrały koloru zielonego, a więc … przyszedł czas na gres.
Tak naprawdę to miałem się tym zająć jakieś 2 lata temu, ale jak się okazuje, na wsi jest zawsze coś pilniejszego do roboty. Tak więc, nastał najlepszy czas na gresik, a do tego była promocja.
Ten kolor to jeden z trzech dostępnych od ręki w marketach, który nam pasował do elewacji.
Nic tylko brać, 19 zł z metra.

Gres ganek
Gres ganek

Na początek poszła w ruch kątówka ze szczotą drucianą, aby bloczki betonowe zaczęły przypominać beton. Następnie folia w płynie. Drogie ale niezbędne na zewnątrz.
Tu mały kierownik budowy oceniał jakość.

Młody pomocnik
Młody pomocnik

Następne w kolejności już układanie płytek i walka z dystansami. Na zewnątrz fuga minimum 1cm. Generalnie wylewając schody założylem schodek na około 33cm + fuga, więc jakichś specjalnych przycięć płytek nie było. Poza pionowymi oczywiście 😉 Dużo większy problem był ze spadkami i wyrównywaniem powierzchni. Kleju poszło sporo.

Cersanit Muro
Cersanit Muro

Na koniec poszło też sporo fugi, wcale nie taniej. No ale jak robić to porządnie 😉

Huśtawki, czyli co można zrobić z drewna po budowie

Długo nie pisałem, działo się 😉
Co prawda zacząłem rok temu, ale budowa wciąż trwa i ewoluuje. Zaczęło się od tego, że wymyśliłem sobie huśtawkę. W końcu zostało mi mnóstwo stempli z budowy, z którymi trzeba było coś zrobić. Spalić, albo dać drugie życie. Wybrałem to drugie.

Generalny problem polegał na tym, że stemple są sosnowe (żywica), do tego z korą i częściowo spróchniałe. Szlifowanie ich to wcale nie łatwe zadanie. Trzeba wyposażyć się w szlifierkę kątową plus końcówkę ze zmiennym papierem ściernym (ja używam tych na rzepy, granulacja 60-80). Czekają nas do szlifowania – kora, żywica, sęki i próchno. Czas start.

Huśtawka samemu
Huśtawka samemu

Generalnie warto wyposażyć się w maskę przeciwpyłową, siekierkę, jakieś okulary ochronne.
Kurzy się niesamowicie. Papier ścierny znika w oczach. Siekierką ociosamy końcówki gałęzi, a okulary ochronią nas przed piaskiem i drzazgami.
Warto wyposażyć się również w wszelkiej maści śruby, nakrętki, podkładki. Do tego także wiertła do drewna, pręty gwintowane, poziomicę i metrówkę.

Kiedy mamy już oszlifowane stemple, należy je zaimpregnować. Ja użyłem Drewnochronu – kolor Palisander. Następnie po wyschnięciu polakierować. Matowy lakier przy drugiej warstwie i tak zaczyna być błyszczący, więc chyba nie warto dokładać do matowego. Pamiętajcie, aby dobrze wymieszać impregnat. Kolor na dnie może różnić się dosyć mocno od tego na wierzchu.

Huśtawka samemu
Huśtawka samemu

Konstrukcję zacząłem od nóżek. Tworzymy równej długości i pod tym samym kątem nóżki-filary huśtawki. Ja położyłem jedno na drugim, aby uniknąć rozjazdu. Następnie na to nakładamy górną belkę, na której będzie wisieć huśtawka. Wiercimy otwory i skręcamy, proste 😉 Dodatkowo łączymy krótszymi belkami nóżkę z górną belką, aby huśtawka nie bujała się na boki. w sumie to wszystko. Im dokładniejsza konstrukcja i twardsze drewno, tym konstrukcja stabilniejsza. Upały i zima dadzą się huśtawce we znaki (zwłaszcza lakier) warto ją co roku konserwować, pomimo iż producenci dają po kilka lat gwarancji na lakiery i impregnaty.

Huśtawka samemu
Huśtawka samemu

Stabilność konstrukcji można poprawić dodając kolejne nóżki, szczebelki itd. Dlatego moja konstrukcja będzie się rozwijać na tyle na ile starczy mi drewna 😉 W planach jest jeszcze kolejna baszta z daszkiem.

Daszek huśtawki
Daszek huśtawki

Na koniec konstrukcję ozdobiłem orzełkiem, który wygląda jak niemiecki 😉 no ale to moja pierwsza rzeźba, sorry 😉 odstrasza wróble.

Rzeźba na daszku
Rzeźba na daszku

Po co nam właściwie taki daszek? Przed ulewą specjalnie nie chroni(tylko drobne opady), przed słońcem tak sobie*zależy o której godzinie), no ale przynajmniej ptaki nie srają na ławeczkę 😉

Koszty własne: impregnat ok 3x30zł do tego lakier 3x60zł, papier ścierny 4x20zł, śruby ok 60zł, łańcuchy ok 100zł, drewno zostaje z budowy, a więc huśtawki w cenie około 400-500zł podczas gdy cena rynkowa to ponad 2000zł. Warto majsterkować.

Balustrady i poręcze samemu

Po ponad 2 latach zbierania się w sobie. Na 3 dni przed Sylwestrem 2013/2014 padła szybka decyzja – Robimy w końcu te balustrady na schodach! – A raczej – Robię te cholerne balustrady na chodach ! – i tak też zrobiłem. Bez specjalnego przygotowania. Obejrzałem może ze dwie instrukcje na stronie producenta balustrad systemowych i tyle. Na początku były plany, że może drewno, może coś tam … a potem zabawa z fachowcami ?? Oj nie, dzięki.

Biegiem do marketu, na koszyk i tu dopiero dowiedziałem się jak to się składa. Pan z Leroya uświadomił mnie, że kupuje się jeden element startowy, (czyli dwa słupki i jedna poręcz w opakowaniu), a następnie elementy uzupełniające (czyli słupek i poręcz, którą się dołącza). Dodatkowo okazało się, że łączenia są mega drogie, a do tego niezbędne do zrobienia zakrętów na balustradzie. No i w ten sposób budżet z zakładanych 1700 skoczył do 1950 PLN. Nieźle, ale to nie wszystko.

Poręcze - Provasystem
Poręcze – Provasystem

Cały czas miałem na uwadze to, że na schodach mam gres, pod nim gres techniczny, a pod tym jakieś skrawki gresu, którymi sobie glazurnik wyrównywał poziom schodów (przy wierceniu miałem ochotę mu jajca ukręcić), no i na koniec żelbet . Od razu się zaopatrzyłem w wiertełka, diamenty i ostrza. Do tego jeszcze tarcze do przycinania poręczy i drążków no i stalowe kotwy do mocowania słupków (sprzedawca polecił, mówił że wszystkie regały w Leroyu na takich stoją i na pewno się nie poluzują). Warto o nich pomyśleć, bo zwykłe rozporowe kołki przy biegających dzieciakach mogą się z czasem wyrobić, no i słupki zaczną latać.

Tak zaopatrzony pozbyłem się jakichś 2850 PLN. I od razu zabrałem do roboty.
Pierwszy diament starłem już przy czwartym otworze. Cztery otwory to jeden słupek, a trzeba się przebić przez conajmniej dwie warstwy gresu. No to już się załamałem, bo skoro na słupek przypada jedno wiertełko diamentowe za 34 PLN, plus 1-2 wiertła Bosha za 22 PLN (które też się ścierają), a słupków jest 7, to będzie mnie to kosztować około 550 PLN, żeby zrobić same otwory! Musiałem więc zmienić technikę.
Oto i ona: wiercenie max 10 sekund, potem wiertło do zimnej wody i pryskanie zraszaczem do otworu. Zajęło mi to wieki, ale opłaciło się!
W sumie starłem dwa diamenty i jakieś 8 wierteł. Czyli tylko jakieś 250 PLN w plecy. Reszta wierteł idzie do zwrotu, więc też plus.

Balustrady aluminiowe na schodach
Balustrady aluminiowe na schodach

Poza tym było dużo pracy przy przycinaniu i polerowaniu słupków. W domowych warunkach ciężko jest przyciąć coś równo, wiec ratowałem się szlifierką.
Do śrub będę musiał też dokupić jakieś zaślepki. W tej chwili przy mocowaniu słupków wygląda trochę surowo. Co prawda to jeszcze nie koniec, bo została jeszcze prawa strona schodów na półpiętrze, no ale to już można trochę odłożyć w czasie. Miejmy nadzieję, że na kolejne 2 lata 😉