Bungy, Bungee, Bandżi, skacz mięczaku !

Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem skoku na bungee, ale takie skoki odbywają się niestety w określonych terminach i jest pomiędzy nimi po kilka tygodni przerwy. Szybko trafiłem na stronę Mario, który wraz z żoną organizuje takie skoki, a do tego jest rekordzistą, który ustanowił rekord w skoku 220 metrów w Szwecji. Więcej do poczytania na stronie : http://www.jumping.pl/main.html Po stronce szybko trafiliśmy do Warszawy na Prymasa Tysiąclecia, gdzie stoi dźwig, z którego odbywają się skoki. Wysokość z jakiej odbywają się skoki to 90 metrów. Na wszystkich filmach ta wysokość wydaje się dużo mniejsza, do czasu kiedy nie jest się fizycznie na szczycie, ale o tym później. Wybraliśmy się więc z żoną na Bungee do Warszawy, trafiliśmy bez problemu, ale …

Pogoda była strasznie słaba, zaczęło się od mżawki, potem zaczęło kropić i do tego było zajebiście zimno. Od razu stwierdziłem, że w takiej pogodzie, nie ma co nagrywać i robić zdjęć, więc pewnie i ekipa nie będzie chciała robić fotek (w końcu jaka to atrakcja, jeśli nie można sobie powspominać ?). Zdecydowaliśmy się więc na chwilkę wstąpić do pobliskiej knajpki „Grappa”. Niestety nie mieliśmy ochoty robić zdjęć wewnątrz lokalu, ale można zobaczyć je na ich stronie : http://www.cafegrappa.pl Zuza lokal podsumowała tak – Klimat fajny, jedzenie smaczne, ale czekać 45 minut od złożenia zamówienia to jednak lekka przesada – na szczęście później czekały na mnie ciekawsze atrakcje 🙂

Kiedy już zjedliśmy, okazało się, że deszczyk przestał kropić, więc jak najszybciej udaliśmy się do miejsca skoków. No i przed nami zdążyła się uzbierać blisko 10 osoba grupka oczekujących na skok. Dupa z zimna i oczekiwania na skok, prawie mi odpadła. Zdążyłem jeszcze załatwić swoje potrzeby fizjologiczne pod drzewkiem i wydaje mi się, że był to bardzo dobry pomysł, kto wie co stałoby się w locie 🙂 ale dość opowiadania, czas na skok !

Matko Boska !
Matko Boska !
Ja pierdzielę !
Ja pierdzielę !
O fuuuuck !
O fuuuuck !
Certyfikat poknania strachu
Certyfikat

Co jest najgorsze w skoku na bungee ? Strach zaczyna się mniej więcej w połowie jazdy w górę. W pewnym momencie jesteś na wysokości 10 piętrowego bloku i tu pojawiają się pierwsze wątpliwości – Ja pierdzielę ! Chyba mnie pojebało ! – i za kilkanaście sekund jesteś jeszcze wyżej, wtedy zaczyna się pierwsza faza paniki, myślisz sobie – Kurwa, ja chcę na dół, ale nie tędy ! Rezygnuję – wtedy instruktor za plecami mówi do Ciebie – Popatrz sobie na Warszawę, jak jest ładnie – ale ty kurczowo trzymasz się pasów i widzisz tylko ten cholerny materac na dole, który z tej wysokości wygląda jak ipod, nagle za plecami słyszysz głos – I jak ? Gotowy ? – chyba oszalałeś ! nie ! nie gotowy ! – 3, 2, 1 bungee ! – Nieeee ! Stop, jeszcze raz ! Nie jestem gotowy ! – te najgorsze decyzyjne 5 sekund w twoim życiu, w których serce chce z Ciebie wyskoczyć przez gardło i znów słyszysz odliczanie – 3, 2, 1 bungee ! – Aaaaaaaaa !

W tej chwili spadasz z taką prędkością, że oczy zachodzą łzami, a z siebie wydajesz takie dźwięki, że się zastanawiasz czy to na pewno ty. Po skoku, jesteś już inną osobą, emocje nie opuszczą Cię aż do końca dnia. Nie zapomnijcie zrobić sobie sesji zdjęciowej, a najlepiej nagrać wideo, tego się po prostu nie chce zapomnieć 😀 Pozdro, dla wszystkich odważnych.

A tu materiał ze skoku bungee Mirka dotkniętego chorobą Tourette’a, któremu tym razem nie udało się skoczyć, ale następnym razem dasz radę 🙂 szacun, że dotrwałeś do tego momentu, większość ludzi nigdy nie dotrze na sam szczyt :