Ostatni weekend minął pod znakiem Ikei i skręcania szaf. Trochę przygód oczywiście było, a wszystko zaczęło się od tego że sam skręcałem szafę o wysokości 236cm, no i jak się można domyśleć coś poszło nie tak. Szafa podczas stawiania się wymsknęła i hyc bęc – pękła na pół.
To są właśnie efekty nie stosowania się do instrukcji, oraz jakość płyty wiórowej.
Szczęście w nieszczęściu okazało się kosztowne, ale bardziej satysfakcjonujące. Z racji tego że połamałem jedną szafę, pojechaliśmy po drugą i przy okazji wymieniliśmy 3 szafki 60cm na 2 szafki po 80cm z frontami z czarnej szyby. Podobnie zrobiliśmy z frontami szafy, które z niewiadomych przyczyn wzięliśmy białe. Pojęcia nie mam jak to się stało, ale tak kończą się zakupy na ostatnią chwilę przed świętami.
Ponieważ niebawem na świat przychodzi nasz maluch. Zaprojektowałem sypialnię tak, aby można w niej było zmieścić ciuchy i dzidziuchy. Plan jest prosty – dwie osobne szafy i szafki pomiędzy nimi, a pod szafkami łóżeczko. Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy widok na dziecko i odwrotnie. Jej cały czas obok. Kiedy dorośnie wystawimy łóżeczko i na jego miejsce wstawimy komodę i TV 😀
Szafki dla bezpieczeństwa połączone są pomiędzy sobą śrubami, oraz do szaf. Szafy natomiast przykręcone są regulaminowo do ścian. Myślałem jeszcze o wspornikach pod szafkami, ale teraz wydaje mi się to przesadą.
Drugie podejście do stawiania szaf było już bardziej udane, chociaż umęczyłem się straszliwie. Obecne zatrzaski do drzwi szafy mają być niby proste w montażu, a czas na ich montaż wydłuża się x2. Montaż drzwiczek do szafek to już męka. Wkręcanie śrub do aluminiowych oprawek skutkuje odciskami na obu łapkach, oraz 3 zdartymi śrubokrętami.
Na koniec złożyłem już łóżeczko. Tu poszło trochę szybciej niż z Ikeą.
Na szczęście po kilku godzinach pracy efekty są zadowalające.