Wylewamy sami taras

W zasadzie mieliśmy mieć taras z kostki brukowej, ale ponieważ ułożenie kostki zostawiliśmy na koniec, to bylibyśmy zmuszeni wchodzić od strony tarasu przez prowizoryczny podjazd dla taczki zbity z kilku desek 😉

Zostało mi kilka worków cementu, piach, mieszarka i stos desek. Nie zastanawiałem się długo, tylko zbiłem szalunek, wykopałem trochę ziemi na granicy tarasu i zacząłem wygrzebywać ten cały syf, który każdy z budowlańców wyrzucał na taras. A co ciekawego znalazłem? Cegły, gipsy, płytki glazury, mixokreta, skrawki papy, desek, paczkę fajek, oraz kilka suporeksów. Wszystko wybrałem, a posłużyło to później do przytrzymania folii.

Ułożyłem szalunek, odpaliłem betoniarkę i zalałem prowizoryczny fundament. To była pierwsza część tarasu, na której będzie opierać się betonowa płyta. Wszystko pozostawiłem do wyschnięcia na kolejne dwa tygodnie.

Taras szalunek
Taras szalunek

Po tygodniu wypełniłem środek piaskiem i żwirem, oraz ułożyłem papę na fundamentach i folię w środku. Izolowałem od ścian i od ziemi. Dylatacja od ściany około 0.5-1cm.

Taras - zalane fundamenty
Taras – zalane fundamenty

Od tego momentu zacząłem się zastanawiać co zrobić z odpływem wody z rynny. Chodziło mi po głowie zamurowanie rury w betonie, ale stwierdziłem że to jednak zbyt dużo niepotrzebnych kombinacji. Ponieważ i tak całość będzie wyłożona płytkami, uznałem że zrobię po prostu odpowiedni kanał odpływowy.

Kiedy wyschły już fundamenty, rozpocząłem zalewanie płyty tarasu. Co ciekawe poszło mi to bardzo sprawnie, a cementu wystarczyło w zasadzie „na styk”. W sumie poszło około 12 worków cementu, czyli jakieś 30-32 taczki. Zrobiłem odpowiednie spadki, aby woda w miarę swobodnie ściekała podczas deszczu.
Tarasu nie wylewałem równo z drzwiami, opuściłem go do poziomu czerwonej cegły i papy (dla pewności w przypadku obfitych opadów). Pod drzwiami zrobię jeszcze schodek.

A następnego dnia po zalaniu, można już było podlewać wodą 😉

Zalany taras
Zalany taras
Zalany taras
Zalany taras